Wędkarze i ich przynęty czyli Mitologia współczesna

Wędkarze i ich przynęty czyli Mitologia współczesna

13/10/2020 2 By Frank Drabin

Z artykułu dowiesz się:

  • Największych mitów dotyczących przynęt
  • Czemu nie ma czegoś takiego jak “skuteczna” przynęta
  • Do jakich błędów prowadzi szufladkowanie przynęt

Spis treści

  • Skuteczny może być wędkarz a nie przynęta
  • Cudowne “otwarcie wody”
  • Szufladkowanie przynęt

Za każdym razem czuje, że coś we mnie umiera, kiedy słyszę pytanie o “najskuteczniejszą przynętę”. Najczęściej odpowiadam- “ta założona na agrafkę” co często brane jest za kiepski żart, podczas gdy ja wcale nie żartuje.

Dobór odpowiedniej przynęty jest niczym wisienka na torcie. Ma najmniejsze znaczenie ze wszystkich aspektów łowienia ryb. Co nie oznacza że jest zupełnie bez znaczenia!

Obecnie mitologia sztucznych przynęt sięgnęła zenitu. Założe się, że większość czytających te słowa wędkarzy, dzieli przynęty spinningowe na skuteczne lub nie. Nie chcę Cię martwić ale nie ma takiego podziału, nie ma złej i dobrej przynęty. O tym czy dana przynęta będzie łowić ryby, decyduje sam wędkarz!

Skuteczny może być wędkarz a nie przynęta!

To jak ją dobierze do warunków na łowisku, sprawia że przynęta “łowi ryby”. Ta sama przynęta może być jednocześnie skuteczna i nieskuteczna, zależy jak ją zastosujesz!

Na to czy złowisz rybę czy nie, największy wpływ ma znalezienie ryb w łowisku i wybranie odpowiedniego czasu łowienia. Przynęta musi się znaleźć w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. To jest 90% sukcesu wędkarza. Więcej o tych podstawowych zasadach, znajdziesz w poradniku- wędkarstwo spinningowe.

Wielu wędkarzy wychodzi z założenia:

Przynęta złowiła dużo ryb = przynęta jest “skuteczna”

Ale to tak nie działa. To nie przynęta wybiera w jakim miejsce rzucić, to nie przynęta dobiera szybkość i głębokość prowadzenia. To nie przynęta dobrała swój kolor, swoją wielkość, czy nawet nie wybrała sama siebie z pudełka!
Wszystko to robisz Ty!
Nie przypisuj przynęcie magicznych właściwości. 

Weźmy jakiś przykład. Któregoś dnia, bardzo dobrze połowiłeś na  szybko prowadzonego, w połowie wody, 10 cm perłowego rippera. Potencjalnych przyczyn Twoich wyników masz kilka. Na ryby mogło działać:

  • Szybkość prowadzenia, 
  • Głębokość prowadzenia
  • Doskonale widoczny perłowy kolor,
  • Mała fala hydroakustyczna. 

Twój sukces nie tkwi w przynęcie a w tym, że dobrales dobrze któryś z tych parametrów.
Możliwe że ryby brały by na cokolwiek perłowego, szybko poruszającego się w połowie wody. Niekoniecznie na dokładnie tego rippera.
Jak te warunki w wodzie się zmienią, ten sam ripper może okazać się kompletną klapą.

Twoją rolą jest dobranie odpowiednich parametrów przynęty, 


Podobną abstrakcją są zdania typu “dzisiaj brały tylko fioletowego 5 cm twistera”…
Nigdy tak nie jest.

Z doświadczenia wiem, jak to najczęściej wygląda. Z reguły jak złowisz coś, zostajesz z przynętą na dłużej. Kolega na łódce szybko zakłada to samo. Dodatkowo “konkurencja” obok nie śpi i szybko podpatrzą czym łowicie. Potem powstają legendy “wczoraj na Turawie na nic nie brało, tylko w pomarańczowe koguty!”…
A jak miały brać na coś innego, jak
tylko na nie łowiliście? 

Pewnie każdy mógłby przytoczyc anegdoty, o tym jak tylko jedna przynęta łowiła a reszta nie. Nawet ja sam mam kilka takich przypadków  i w każdym z nich poświęciłem tej jednej przynęcie znacznie więcej czasu niż innym.

Jeśli to Cię nie przekonuje i nadal sądzisz, że jest coś takiego jak “skuteczna” przynęta to zastanów się:

  • Czemu niemal każdy wędkarz ma swoje “killery” i nie są to nigdy te same przynęty? Nawet jak łowią na tym samej wodzie.
  • Większość popularnych przynęt ma tyle samo zwolenników co przeciwników. Niektórzy mają na nie świetne wyniki, niektórzy nie łowią nic . Przecież to nie powinno mieć znaczenia… Jeśli przynęta jest “skuteczna” to powinna taka być niezależnie od wędkarza… Prawda?

Odpowiedzią na to jest czysta statystyka. Z ręką na sercu, przyznaj ile procentowo łowisz na swoje killery a ile na przynęty, na które nic nie złowiłeś?
Zapewne myślisz że są “skuteczne” i  dlatego na nie więcej łowisz.
Niestety, mylisz skutek z przyczyną.
Nie są “skuteczniejsze”. Po prostu więcej nimi łowisz i to dlatego mają na koncie więcej ryb.

Bardzo ciekawym przykładem są filmy z zawodów wędkarskich. Teamy biorące w nich udział, łowią na tej samej wodzie i każdy reprezentuje inna marke wedkarska. Nie mogą łowić na te same przynęty, każdy stosuje przynęty swoich sponsorów. Nie ma tam sytuacji aby ryby brały tylko i wyłacznie na jedna przynete, jeden kolor, jeden rodzaj. Biorą na multum przynęt. Wygrywa ten team, który wstrzeli się w miejscówkę i dobierze do niej najlepszy sposób łowienia.

Cudowne “otwarcie wody”

Z pewnością nieraz słyszałeś opowieści o przynętach “otwierających wode” gdy nic nie brało a po zmianie na nią, nagle woda ożyła. Jeśli słyszysz to z ust kogoś związanego z producentem czy sklepem wędkarskim- na 99% jest to reklama i próbuje Ci coś sprzedać. Jeśli zaś sam tak miałeś lub twoi znajomi, oto możliwe rozwiązania tej sytuacji:

  • W końcu dobrałeś coś z pudełka, co pasuje do warunków w jakich łowisz
  • Rzuciłeś pod sam pysk ryby
  • Ryby zaczęły żerować
  • Ryby wpłynęły na Twoje łowisko
  • Przynęta ma magiczne właściwości

Niezrozumiałe jest dla mnie, czemu większość wędkarzy wybiera akurat ostatni, najmniej prawdopodobny wariant… 

Szufladkowanie przynęt

Są niektóre charakterystyczne typy  przynęt na stałe “przypisane” do konkretnych gatunków w słowniku wędkarzy. Jeśli jesteś początkującym wędkarzem z pewnością się z nimi spotkasz, jeśli już trochę łowisz, z pewnością je znasz:

  • Sandaczowa guma – smukły 9-11 cm ripperek z delikatna pracą ogonka
  • Boleniowy wobler – imitacja uklei z pionowo ustawionym sterem stworzony do ekspresowego łowienia 
  • Szczupakowy jerk– krępy, masywny korpus w okolicach 12 cm, odchodzący agresywnie na boki.

Natura ludzka każe wszystko szufladkować, zamykać w schematy. Sam się nieraz na tym złapałem…

Wszystko się zmieniło jak zacząłem nieprzypadkowo łowić sandacze na jerki…
Bolenie biły tak często w leniwie prowadzone kleniowe “bączki” że ciężko było to nazywać przyłowem…
Szczupaki świetnie reagowały na małe gumki prowadzone opadem tuż przy dnie…

Te słowa kieruje do Ciebie, szczególnie jeśli jesteś początkującym wędkarzem. Podejrzewam, że na tym etapie łowienia możesz tego do końca nie rozumieć i uważać że istnieje coś takiego jak przynęty czy techniki, na poszczególne gatunki ryb… Niestety, nie istnieją

Takie podziały, wymyślili wędkarze a nie ryby!  Szczupakowi nic nie stoi na przeszkodzie w zaatakowaniu “sandaczowej gumy”. Takie nazewnictwo ma co prawda pewien sens ale zostało mocno wypaczone.

Pojęcie “sandaczowy wobler”, pierwotnie oznaczało woblera, który jest dobry do obławiania charakterystycznych miejsc, w których są sandacze, oraz dobrze kusił je w tych miejscach do brania.

Obecnie, jest  często błędnie rozumiany jako wobler, na którego dobrze biorą sandacze. W efekcie tego dochodzi do sytuacji gdy wędkarz stoi w nad brzegiem wody i myśli:

  • Założę “przynętę na szczupaka”-  będę łowił szczupaki
  • Założę “przynętę na sandacza”- to będe łowił sandacze
  • Założę “przynętę na okonia”- to będę łowił okonie itd…

Skąd się wzięło takie myślenie? Nie wiem. Podejrzewam, że z łowienia na spławik i grunt. Gdzie używa się konkretnych przynęt na gatunki ryb. Białe robaki na płotki, rosówki na lina itd.  Tam może mieć to jeszcze jakiś sens ale… nie ma to przełożenia na wędkarstwo spinningowe!

Jeśli chcesz złowić np. szczupaka to musisz rzucać w miejsce gdzie może przebywać. W czasie, kiedy jest jak najbardziej aktywny… Nie zaczniesz łowić szczupaków, zmieniając tylko z przynętę z “sandaczowej” na “szczupakową”.


Innymi słowy, o tym czy dana przynęta jest dobra na daną rybę, czy nie, decyduje to, czy efektywnie można nią obłowić miejsce, w którym jest interesujący nas gatunek i jest dla niego atrakcyjną ofiarą.

Podsumowując, pytanie wędkarza o “skuteczną” przynętę, jest jak pytanie mechanika o dobrze naprawiający samochody klucz. Być może teraz rozumiesz czemu na klasyczne pytanie – “na co wziął?” tak trudno odpowiedzieć. Niestety mało kto pyta – “jak go złowiłeś?”